Duch Mieroszewskiego

Legenda o duchu Kazimierza Mieroszewskiego.

Opis

Obok będzińskiego pałacu, w parku Gzichowskim, księżycową nocą koło północy można zobaczyć męską postać zastygłą pomiędzy stojącymi tam rzeźbmi Bachusa i Flory. Kiedy zapieje pierwszy kur, postać dosiada dziwacznego konia i znika we mgle. Postać ta to Kazimierz Mieroszewski, pan i budowniczy pałacu, który przywrócił mu dawną świetność, ale w kawalerskich czasach zbytnio gustował w hulankach i swawolach. On to właśnie kończąc budowlę, kazał postawić te rzeźby, jako symbol swoich upodobań. Bowiem Bachus to bożek ekstazy i wina, a Flora – jedna z towarzyszek jego uciech.

Kazimierz był lekkoduchem i hulaką, aż na wniosek zgorszonych mieszczan, rozpustnika odwiedził miejscowy pleban, by go do porzucenia życia grzesznika namówić. Na nic się to zdało. Rozpustnik wyszedł przyjąć kapłana, niezupełnie trzeźwy i niekompletnie ubrany. Napomniany imieniem bożym, obelgi jął rzucać na plebana, grożąc włóczeniem po parku. Ten uciekając przeklął rozpustnika, każąc mu po śmierci, co noc w towarzystwie Flory i Bachusa o swoich grzechach rozmyślać, a na dni do czyśćca na koniu o dwóch głowach powracać. Mieroszewski w latach późniejszych ustatkował się, a nawet ożenił. I choć kolejny pleban klątwę zdjął, po śmierci Kazimierza okazało się, że skrucha przyszła za późno.

Źródła, informacje w Internecie

„Podania i legendy będzińskie” 2011 r. wydane przez Starostwo Powiatowe w Będzinie.