Pomnik „Dziewięciu z Wujka” w Katowicach – stacja 02 – 9 Krzyży
Opis
Stojąc na placu NSZZ Solidarność, mogą zobaczyć państwo kilka charakterystycznych elementów: 33-metrowy krzyż, urny z ziemią z grobów górników, tablice pamiątkowe, a wszystko na tle znanego ze zdjęć i przekazów telewizyjnych budynku głównego kopalni, z charakterystycznym napisem „Kopalnia Wujek” i symbolem górnictwa.
Jednym z najgłębszych symboli to 9 położonych ukośnie krzyży [fot. 04.03.001]. Ich kształt przypomina kratę, która symbolizuje przewróconą bramę. Każdy krzyż to urna z ziemią przywiezioną z grobów górników. Każdy z nich poświęcony jest jednej ofierze pacyfikacji. Po środku każdego krzyża znajdują się znicze gazowe, które płoną w trakcie uroczystości.
Górnicy, którzy zginęli byli w bardzo różnym wieku, najmłodszy miał 19 lat. Jedni mieli rodziny inni o nich marzyli, niektórzy w kopalni, pracowali już bardzo długo, inni zaczynali tę ciężką pracę. Większość z nich nie wyobrażała sobie by zostawić kolegów i nie wziąć udziału w strajku. Zapraszamy do wysłuchania dziewięciu, krótkich życiorysów zamordowanych.
Krzysztof Giza – urodzony w 1957 r. Był piłkarzem w trzeciej lidze, dobrym szachistą, a sam nauczył się grać na skrzypcach. Recepcjonistka hotelu robotniczego, w którym mieszkał Giza opowiada, że gdy spotkali się w dniu pacyfikacji pod bramą kopalni, ten pocałował ją w policzek ze słowami: jakby mnie zabili, to ten pocałunek odda pani mojej mamie. Niestety feralna kula przebiła tętnicę szyjną. W czasie pacyfikacji „Wujka” brat Krzysztofa Andrzej Giza odbywał służbę wojskową we Wrocławiu, władze nie powiadomiły go o śmierci członka rodziny.
Andrzej Pełka urodzony w 1962 r. Pracował w kopalni od 1979 r. jako cieśla. W czerwcu 1981 r. postanowił zmienić pracę, jednak władze jego rezygnacji nie przyjęły. Do strajku przyłączył się w ostatniej chwili – 15 grudnia. Mimo namów swojej ukochanej nie zrezygnował z okupacji kopalni, co uważał za swój obowiązek jako członek NSZZ Solidarność. W wieku zaledwie 19 lat dosięgły go dwie kule milicjantów.
Józef Czekalski był najbardziej doświadczonym górnikiem, urodzony w 1933 r., pracował od 1958 r. Odznaczany był wielokrotnie za swoją pracę, ostatni raz w lipcu 1980 r. tytułem Przodownika Pracy Socjalistycznej. Był członkiem NSZZ Solidarność. Mimo że nie miał obowiązku przebywać w kopalni, zdecydował, że nie może zostawić swoich kolegów w potrzebie i dołączył do strajku. Zginął postrzelony w brzuch.
Kolejnym z zamordowanych był Joachim Gnida, urodzony w 1953 r. Członek NSZZ Solidarność, pracujący w kopalni od 1972 r. Joachim Gnida w czasie strajku wracał dwukrotnie do domu, chcąc choć chwilę spędzić z żoną i córeczką, jednak do strajkujących kolegów wracał. Jego żona wspomina, że wbrew przepisom BHP zawsze nosił ze sobą obrączkę. Po śmierci Joachima, żona znalazła obrączkę w jego bucie. Może górnik coś przeczuwał i postanowił ją dobrze schować. Postrzał w głowę spowodował, że pomimo 2 tygodniowego leczenia, Joachim Gnida zmarł nie odzyskawszy przytomności.
Jan Stawisiński urodzony w 1960 r. marzył by zostać geologiem, życie zaprowadziło go jednak do kopalni, w której pracował od 1979 r. Podczas pacyfikacji dostał postrzał w głowę, nieprzytomny ponad miesiąc leżał w szpitalu. Jego matka zatrudniła się tam jako salowa, by móc opiekować się synem.
Szósty z górników to Zbigniew Wilk. Urodzony w 1951 r., pracował w „Wujku” od 1974 r. Jego żona mocno namawiała go by nie brał udziału w strajku, Wilk odpowiedział, że nie mógłby wtedy spojrzeć kolegom w oczy: zobacz cała Polska walczy, a ja mam stchórzyć? Za swoją lojalność zapłacił najwyższą cenę – został postrzelony śmiertelnie w brzuch.
Bogusław Kopczak urodzony w 1953 r. pracował w kopalni „Wujek” zaledwie od lutego 1981 r. Jako członek NSZZ Solidarność i lojalny kolega, podjął decyzje, że nie ucieknie ze strajku pomimo zagrożenia, gdyż jak sam mówił „nie potrafiłby spojrzeć sobie w oczy w lustrze”. Postrzelono go śmiertelnie w brzuch.
Ryszard Gzik urodzony w 1946 r., w kopalni pracował od 1978 r. Gdy strajk się zaczynał on rozpoczynał nocną zmianę. Żona ostatni raz widziała gdy wychodził do pracy. Był członkiem NSZZ Solidarność. Podczas pacyfikacji postrzelony śmiertelnie w głowę.
Ostatni z nich to mający zaledwie 22 lata Zenon Zając. Mimo że miał szansę na pracę w Wielkopolsce w gospodarstwie rodziców, zdecydował się pojechać na Śląsk. Od 1978 r. pracował w kopalni. Planował w swoim życiu zmiany – zakochał się, zapisał do wieczorowego technikum. Mimo wyjazdu był bardzo związany z rodziną. Był członkiem NSZZ Solidarność. Zginął postrzelony śmiertelnie w klatkę piersiową.
Śmierć dziewięciu górników bardzo szybko została upamiętniona przez kolegów i rodziny, wbrew władzom kopalni. Można o tym posłuchać w kolejnym komunikacie głosowym.